Rozdział V : Co rodzi gniew?
Czy według ciebie deprechę leczy strach?
Jeśli nie, to moze mamy podobne poglądy?
Czy teraz ona z nim, kto poda rękę ty czy gach?
Zbudowałem dach, nie po to by topić lądy
Zatopić lądy, a
Zatopić lądy
Twój apetyt widocznie jest głodny
Strzel mu w łeb i bądź już spokojny, na amen
To jest jedyne wyjście, w spadającej windzie
Życie to tinder, a, twoie matche święte na wigilie
Są, oczy jej niewinne są
Nie ufaj tamtej piździe, bo jej usta częstą ssą
To nie był twój gol w tamtą bramkę
Don perinion, był polany gdy pociągłeś klamkę
Zajebiście, teraz słowa nic nie znaczą, ona woli harlem
Ona dalej gwizdek, teraz to nie ważne
Zapewniła ci tu jazda w automacie
A pamiętałaś jak kumple mieli na nią gula
Świętną masz tą kurwę, zazdro bracie
Masz tu wrzutkę, czemu wolę ten manual, ej
Moja fura ma ten tył nieskazitelny jak Maryja
Twoja tura, kłamie śpiewająco, imię jej Bob Dylan
Dałem dyla, racja, ale była tylko chwila
Bez namysłu ta decyzja wcale tu nie była licha
Czy według ciebie deprechę leczy strach?
Jeśli nie, to moze mamy podobne poglądy?
Czy teraz ona z nim, kto poda rękę ty czy gach?
Zbudowałem dach, nie po to by topić lądy
Zatopić lądy, a
Zatopić lądy
Twój apetyt widocznie jest głodny
Strzel mu w łeb i bądź już spokojny, na amen
Nauczyli by kontrolować agresję
Ale w nóż warto wysposazyć neseser
Jak się boisz mówić, to kadukaj swój pesel
Ten esej, mam wypisany argument w notesie
Jechałem MKSem, kiedy miałem pierwszy cynk
Że jestem jeleniem, a ktoś robi cyrk
Nie obeszło się to szmerem, pustką niby PRLem
Ten prym zakończony jest wtrąceniem
Jeśli musisz to nauczyć akceptować się innych
Ale przedewszystkim to jest twoje życie
Łatwo dać się tu omamić przez nagie pindy
W oparach whisky znów cudować bycie
Uważaj na wyciek, sufit widzi tak wiele
Masz problem jak Houston, więc masz tą akadmię
Masz tą treme, przed decyzją ale chuj w to
Jeśli jesteś w gównie, możesz zawsze wejśc w gorsze gówno