Jedna łza – własnemu ojcu na odchodne
Pomyślałem że dasz jakiś znak
To nie byłoby niczym złym
Choć przyznaję nie dajesz mi spać
Spory kłopot lecz żyję z tym
Ciągle szukam właściwych słów
I jak dotąd nie mam nic
Gdybym kiedyś miał spotkać cię znów
Na taką chwilę chcę gotów być
Żeby zniknąć ot tak
Na to nie wpadłbym
Wymyśliłeś to sam dziś już wiem
Skoro znudził cię świat
I my wszyscy z nim
Niech ktoś przejmie się twoim snem
To niech ktoś przejmie się twoim snem
Wspólny marsz brzegiem rzeki bez dna
Dobre chwile gdy świat był nasz
Przodem ty w środku brat no i ja
Tylko tyle i tyle aż
Tych obrazków niewiele o nie
Dawkowałeś nam cenny czas
Dzięki czemu pojęliśmy że
Twój świat nie kręci się wokół nas
Było przeszło ha ha
Nie uskarżam się
Nie kojarzę cię z niczym złym
Byłeś cwańszy niż ja
Ale lepszy nie
W czym upewnia mnie własny syn
Żeby zniknąć ot tak
Na to nie wpadłbym
Wymyśliłeś to dziś już wiem
Lecz choć znudził cię świat
I my wszyscy z nim
To ktoś tam przejął się twoim snem
Gdybyś ciekaw był co u żony twej
Uspokajam
Dużo lżej
Różnie było wam ale nie tak źle
Byś nie zasłużył na
Choćby jedną łzę
Ale zniknąć aż tak
Na to nie wpadłbym
Wymyśliłeś to sam dziś już wiem
Lecz choć znudził cię świat
I my wszyscy z nim
Ktoś tam przejął się twoim snem
To ktoś tam przejął się twoim snem