Dokąd się wybierasz
Będzie chmurna niespokojna noc gdy przez okno na poddasze
Wejdzie blady nie z tej ziemi gość i porządnie cię nastraszy
Zza pazuchy wyjmie skrzydła dwa każe przymierzyć potem powie
Masz czegoś chciał wyrośniesz z tych przyniosę nowe
Pewnie będziesz chciał powiedzieć coś coś wytłumaczyć podziękować
Lecz w powietrzu się rozpłynie gość nim wykrztusisz choćby słowo
I nadziwić się nie będziesz mógł kiedy rano następnego dnia dostrzeżesz
Dwie niewielkie harfy z białych piór na pościeli obok ciebie
Och co to będzie za dzień wyobraź to sobie
Och w jednej chwili ty sam ogarniesz świat
Ludziom o tym opowiesz i znajdzie się dobry człowiek
Zajrzy w oczy życzliwie aż strach i powie tak
Z zasmarkanym nosem z wierszem ciężkim jak siekiera
Gdzie się wybierasz
Głupio pióra stroszysz a tu płakać przyjdzie nieraz
Gdzie się wybierasz
Za lat siedem osiem zgodzisz się na każdy kierat
Czemu nie teraz
Tylko patrzeć jak odbijesz się od równiny uprzykrzonej
I pofruniesz w górę w górę hen niebezpiecznie podniecony
A tu tak niewiele trzeba by nie poradzić sobie z lotem
Najmniejszy brak zimnej krwi i ściągną cię z powrotem
Z zasmarkanym nosem z wierszem ciężkim jak siekiera
Gdzie się wybierasz
Głupio pióra stroszysz a tu płakać przyjdzie nieraz
Gdzie się wybierasz
Za lat siedem osiem zgodzisz się na każdy kierat
Czemu nie teraz