Nie proś do siebie złych mocy
Nie proś do siebie złych mocy
Nie proś do siebie demona
Te moce to straszny narkotyk
Te moce to dusza zgubiona
Zaproś do siebie proboszcza
Przed księdzem otwórz swe serce
Do Boga droga jest prostsza
Więc nie opieraj się więcej
Nie proś do siebie złych mocy
Nie proś do siebie demona
Te moce to straszny narkotyk
Te moce to dusza zgubiona
Zaufaj przychodzę od Pana
I nalej mi whisky podwójne
Szczera rozmowa do rana
Ach z Bogiem te chwile upojne
Wejdź w Boga tak łatwo jak w masło
A potem o w ciebie niech wejdzie
Dbaj aby światło nie gasło
Gdy wreszcie odsłonisz swe wnętrze
Nie proś do siebie złych mocy
Nie proś do siebie demona
Te moce to straszny narkotyk
Te moce to dusza zgubiona
Oddaj się w całych Chrystusie
Aż zbawczym obmyje cię dreszczem
I wreszcie nie będziesz musieć
Wstydzić się tego czym jesteś
Nadstaw mi drugi policzek
Ni kropli święconej nie zmarnuj
Ja ci to wszystko policzę
Gdy wstąpisz do seminarium
Nie proś do siebie złych mocy
Nie proś do siebie demona
Te moce to straszny narkotyk
Te moce to dusza zgubiona