Planeta małp
Oglądam życie ludzi jak w National Geographic
Miasta w których ciągle za coś płacisz
Kupujesz dwa produkty masz jeden gratis
I myślisz tylko żeby starczyło wypłaty
Masz problem bo ile można pracować za drobne
Jak ciągniesz za sobą paleciak to jakbyś ciągnął moździerz na wojnę
Bierzesz te łupy z półek jutro masz wolne
Zaprosisz brzydką Ewę na sex założysz jej torbę na mordę
Twoi ludzie dzielą się sortem kruszą i palą co piątek
Małe plemiona co walą coś nosem tańczą i sypie się proszek
Widzisz i mówisz „ej kotek chodź sobie zrobimy fotę"
Potem siądziemy na sofie wylosuj kulę totolotek
Ej nie wiesz jak masz żyć wstając pijany w sobotę
Się urwał twój film rzygałeś ktoś wezwał ochronę
Teraz leżysz jak szmata twarz trafiła pod młotek
Wokół masz morze krwi cud jakby stał tutaj Mojżesz
Jutro ruszysz do pracy szef przywita Cię mopem
Znowu przeczekasz jak żyd aż przyjdzie piątek
Obok ciebie miliony małp piątek jednoczy Europę
Ruszają wszyscy w jeden trans jakby szukali pociągu ze złotem
Pierdolona planeta małp
Oglądam życie ludzi jak w National Geographic
Patrzy na mnie korposzczur na co się gapisz
Ładni chłopcy zawsze trafiają na afisz
Pięść zawsze wie gdzie trafić jak paparazzi
Piątek. Mijasz dzieci a stoi frontem oddech
Zwijasz banknot wciągasz nosem afirmujesz sondę
Siadasz na fotel i myślisz że chyba rację miał Orwell
Świat w którym masz dwa wybory dymasz albo obciągniesz
Wyalienowany jak rozbitek w Roosevelt
Latasz po mieście jakbyś miał na plecach bombę
Jak pijesz to dotąd dopóki stoisz chłopcze
Mówisz do kumpla łapiąc jej wzrok „na niej dzisiaj skończę"
Planeta małp świat złożony z pragnień i z monet
Najlepsze jest tylko to co leży po twojej stronie
Że postawione to postanowione
Jak płyniesz to tak że jutro czasowo jest niedostępny abonent
W poniedziałek ruszysz do pracy Polskę sprzedając Europie
Znowu przeczekasz jak żyd aż przyjdzie piątek
Obok ciebie miliony małp piątek jednoczy Europę
Ruszają wszyscy w jeden trans pierdolona planeta małp
Pierdolona planeta małp