Strach
Znasz go tak dobrze jak każdą ścianę w pokoju
Jak każdy kawałek domu każdą chwilę spokoju
I jak każdy powrót każdej nocy znowu
Jak Pan Demonium możesz tylko poczuć
Kroplami potu uwalniają się w amoku myśli
Przyszły skąd nie wiadomo
Nie wiadomo dokąd muszą iść i
Trwa kropel wyścig po szybie samochodu
Jak turyści wędrujemy palcem idźmy wgłąb
Nie potrzebujesz nóg i nie potrzebujesz rąk
To niedaleko stąd taki lot powiedz „stop"
Uruchom alarm kiedy nie do wytrzymania będzie już ta cała fala
Kiedy skala zapala się tysiącami odcieni czerwieni
I co chcesz zmienić? Przyzwyczajeni do tych cieni
Czy tego chcemy czy nie chcemy z tej samej ziemi
Powstały one i my Jesteśmy spokrewnieni
Nie mogę zasnąć kiedy wokół pali się milion Słońc
Kiedy chodzi o mój dom nie mogę się cieszyć
Nocą wciąż przychodzi on
Nie mogę zasnąć kiedy wokół pali się milion Słońc
Kiedy chodzi o mój dom nie mogę się cieszyć
Nocą wciąż przychodzi on
Czego się boisz czy co Cię boli czy jak tam wolisz
Tyle masz fobii na ile sobie pozwolisz
Dokładnie tyle paranoi ile możesz znieść
Wiesz na czym stoisz ale nie wiesz jak zejść
Nie wiesz jak wejść dalej te drzwi są za małe
Trzymany transparent powinien być Panem
Lecz zachowuje się jak baba czasem i pogadane
Pozamiatane wszystkie wnioski pod kamień
Powylewane żale lubią się pałętać
Połamane detale po nieznanych kontynentach
Pierwotna pętla zaciska się pęka
Moja gehenna jest potomkiem węża
I może skręcać i wić niebezpiecznie
Szepcze do ucha „wszystko będzie dobrze"
Jeszcze raz uwierzę więcej daj bo suchym tekstem
Znaczysz tyle samo co to zimne powietrze
Nie mogę zasnąć kiedy wokół pali się milion Słońc
Kiedy chodzi o mój dom nie mogę się cieszyć
Nocą wciąż przychodzi on
Nie mogę zasnąć kiedy wokół pali się milion Słońc
Kiedy chodzi o mój dom nie mogę się cieszyć
Nocą wciąż przychodzi on
Jestem w elementach płonę w ogniu zapalniczki
Jestem nocną zapaścią płaczem z dziecięcej kołyski
Przedstawiam się chorobie bólem posklejanych powiek
Starte jeansy okulary z wierzchu stary prochowiec
Jestem errorem błędem systemu zaklętym w parabolę
Nietypowym niedoborem i złamaną nogą w szkole
Metylowym alkoholem listem wiecznym na peronie
Potem co świeci na czole kiedy wypadasz przez poręcz
Jestem tronem Kaina i ostatnim krzykiem Abla
Stron ich łączeni z ogniw złotym strzałem na balangach
Płynę na pogrzebie Kampla wódką u grabarzy w szklankach
Jestem HIV'em prostytutek mrokiem kiedy gaśnie lampa
Będąc bliskim bratem kłamstwa niczym chwasty chcę dorastać
Gdyż to nie słomiana kukła wiejska nafta i pułapka
I choć chowacie się w maskach wielkie oczy ma ten fall start
Nie mogę zasnąć kiedy wokół pali się milion Słońc
Kiedy chodzi o mój dom nie mogę się cieszyć
Nocą wciąż przychodzi on
Nie mogę zasnąć kiedy wokół pali się milion Słońc
Kiedy chodzi o mój dom nie mogę się cieszyć
Nocą wciąż przychodzi on