Trochę więcej niż życie

Znowu marna praca praca kombinowanie
Życie w takich czasach wypomni stracony talent
Znowu ktoś bez zasad bezpodstawnie rzucił kamień
Moje nowe ja się stacza w imię starych przyzwyczajeń
Po co mi przepraszać za skutki po każdej zmianie
Wina może i jest nasza nie odpowiedzialność za nie
Nigdy nie mieliśmy wracać do świata zwanego rajem
To życie mnie przytłacza jestem słabszy niż myślałem
Różnica jest duża między psychiką a stanem
Który ogniwa podburza i gra do obydwu bramek
Daj głośnik bit byle szura bo kilka dni znów pisałem
Problemem czarna dziura między mną a interwałem
Oblicza historii skłonnością do błędów
Kocham się w melancholii choć wstydzę się swych zapędów
Nie znam nut ani symfonii zachowania ani trendów
Lecz jestem dzieckiem melodii gitary i bębnów

Dopala się splif uwalnia się swoboda
W ręce dzieże czarny bit piszę kolejne słowa
Ta pedagog kiedyś mówił to jest zła droga
A ci powiem tylko to trzyma na nogach
Słowotwórstwo dobre loty Już za późno jestem po tym
Terapie przełóż na jutro dziś jestem śnieżno złoty
A jutro popatrzę w lustro z myślą
Kurwa znowu to ty

Znowu mam się dosyć niby za dużo chleje
Psycholog radził posyp A nie to było z andrzejem
Znowu słyszę głosy szepty o wielkiej wojnie
Chciałem się gdzieś z tym zgłosić ale mam klaustrofobie
Bagatelizuje problem racjonalizuje nałóg
Bardzo pani wymownie mi odpowiedź po pytaniu
Kompulsywne wygodne zachowanie obu panów
Rozpierdolę ci mordę zwłoki wrzucę do kanału
Każdy ma tyle wiedzy zza miedzy wie żywe fakty
Za drobne za cie każe ty typowo nowobogaccy
Brzytwy się łapie żeby dorobić na ostatki
Jak nie zabije mnie kredyt to zatłuką podatki
Także nie pytaj o płytę mogę cie pocieszyć
Ciesz się że jeszcze piszę i że w ogóle mam na zeszyt
Gdzieś ci zostawię utarg i o nich tajemnice
Bo czuje jak mnie dosięga trochę więcej niż życie

Dopala się splif ja nadal próbuje w jedność
Poskładać plik dawnych dni podzielić się częścią
Myślę o miłości tak delikatnej że przestań
Nie starcza już sił aby udźwignąć wzajemność
Gaśnie znicz niczym zwierzchność nadal każdym z nich ciemność
Działa każdy zmysł bezpieczeństwo zawaha się dziś by
Twa zwierzęcość

Mogłem tu zaistnieć iście najczyściej jak się da
Lekka wiksa powiem ci to dość przejrzyście Gleba
Biznes jest biznes czy to liście czy to kreda
Czy to kredki to pociśniem jak nie lepkie to się sprzeda
Jakoś idzie dziś nie Jakoś tak najczęściej bieda
Było by to ciut naiwne liczyć nadal na legal
Który oczywiście jest jak przysłowiowy medal
Farta nie mam jak los ciśnie i przyjdzie mi go zagrzebać
Ja to pielęgnuje bardziej niż wiarę w posąg
Fajne słowa rymują na koncercie bełkoczą
Co to jest wizerunek Spójrz na ulice nocą
Dziś autotun uje co wczoraj chciało posiąść
Robię ostatni rachunek wesne własne pierwobycie
Leje trunek chowam dumę pode wszelkie granice
I poza nie bracie frunę do azylu gdzieś na szczycie
Bo tam kiedyś czułem
Trochę więcej niż życie

Canzoni più popolari di Nikone

Altri artisti di Hip Hop/Rap