Jeden na stu

Nie jestem najlepszy chociaż mam taką możliwość
Mogę rap nie tylko pieprzyć a pierdolić go aż miło
Zawsze nie zbyt dobry bo mój przekaz i liryka
Nie ma nic Ci udowodnić już o wszystkim było słychać
Schematy i wzorce nigdy godne wysłuchania
Moge o tym pisać książke która nie będzie wydana
Ciasno jest na scenie nawet jeszcze nie stanąłem
Słysze niezadowolenie bo chuj wie skąd Ja się wziąłem
Nie dałem początku nie opisuje w standardzie
Nie zna żaden z Twoich ziomków mnie i w jakim jestem składzie
Nie ma po co słuchać nie ma po co was szanować
Damskie frajerskie odpuszczam to wyłącznie moja droga
To prawdziwe słowa jak chcesz mogę Ci pokazać
Ulubione miejsce boga tylko że żadko tam wpada
Nie jestem wyjątkiem nie zarobię bańki baksów
Ale w swoim świecie codzień widzę że Ja jeden na stu

Popatrzysz się w lustro aż nie mogę w to uwierzyć
Czemu już wypranym mózgom jeszcze wklejają bajery
Znów kolejne pudło może przetrwa do niedzieli
Może dziś odwiedzę studio powiem o czym nawineli
Globalnym oszustom dziś to nie robi różnicy i tak połowę udupią
Reszta nie wiem na co liczy jest naprawde trudno
Widzieć to tak oczywistym bo przyzwyczajenia tłumią
Czego się na uczyliśmy przekonasz się jutro
Jeśli wyjdziesz z pod tych zgliszczy tego co zabiera użąd
I podejście egoisty za kolejną stówą idzie już kolejny wyścig
Myślisz że o Tobie mówią jaki jesteś zajebisty oddaj się regółom
O tym mówią skróty myśli bo nie dali nam po równo
Ale ja jestem lojalny wcierajcie se gówno
I stawiajcie sztuczne palmy skoro babilon nie runął
To do tego doprowadźmy męczy Cię codzienność
Nie ma spełnienia do końca i nie ufasz tym spojżenią
Lepszy księżyc jest od słońca wszystko tu się kończy
Pale ostatniego jointa i tak zupełnie nie chcacy
Napisałem tego jointa na ulicach chłopcy
Jeden na stu się wydostał jeden na stu jeszcze kroczy
A reszta to inna opcja włuż to do szuflady tej ogólnej o jednostkach
Ja nie dam się im wykończyć boże talent po błogosław
Jeszcze jeden raz mi daj szanse a nie im
Wiem nie powiem tego w twarz człowiek marnotrawny syn
Nie potrzebny chwast jestem spragniony powietrza nie kontroluje nałogów
I nie dorosłem do dziecka spowalnia mnie pewność
Nie dasz rady lepiej spasuj nie ma chuja gram do przerwy
Dzisiaj będę jednym na stu

Leczą Cię naziści w szkole zdechło wychowanie
Kurwa nie wiesz co tam wstrzykli ani jak było na prawdę
Gościu od polskiego uczy Cię matematyki
Dajesz pieniądze bankierom i się nie możesz rozliczyć
Masz schemat rodziny i teorię pojebańców
Przy których stawiałeś krzyżyk i chuj znowu ich wyklinasz
Każdy swoje widzi i każdy musi przekminiać ale o co
Tobie chodzi to pokuma jeden na stu
My byliśmy młodzi lepiej było za tych czasów
A to jaki co wychodzi to już jest kwestia przypadku
Zmiany tych o kolic czy mówimy o upadku
Bo gdzie teraz mam wychodzić skoro wszędzie prześladują
Bierność obezwładnia słabe umysły od dawna
Co czas jakiś są kryzysy co przykrywki potrzebują
Żebyś szybciej wystygł to jedzeniem Cię zatrują
Jaki jesteś zajebisty serio myślisz że tak mówią
Daj mi tylko szansę to zmienie ludzi mentalność
Nie bój wszystko będzie jawne nie zabiorę jej na własność
Już to gdzieś słyszałeś ale innymi słowami
Lecz Ja wiem co powiedziałem daj znać kiedy zaczynamy
Kontroluj emocje i zapomnij co to zastuj
Zapamiętaj jesteś chłopcem tym wybranym jednym na stu
I już gdy dorośniesz to odbijesz od przypadłu
I jeśli coś Ci udowodnię to tylko w tym nagraniu

Canzoni più popolari di Nikone

Altri artisti di Hip Hop/Rap