Zmora Morka
Tyś wzgardzoną córką jego
Przekleństwem, hańbą dla rodu
Ciało i umysł skrzywione, potworne
Nie dali ci żyć
Przebudzenie w ciemnościach, nie widzi
Czuje świeży zapach dębiny
Słyszy własny oddech
Nie rozumie, nie ma w niej winy
Paznokcie wieko drą
Nie będzie umierać
Nie zniknie, powróci, przypomni o sobie
Nie będzie umierać
Roztop, szelest, rozkopana ziemia
Gniew zdradzonej nie daje wytchnienia
Krzyki pośród ciemnej nocy
Zgubiona dusza teraz w czarciej mocy
Trzy dni radości w domu złych ludzi
Teraz człowieka strach ze snu budzi
Mści się w gniewie na człeka czy zwierzę
Głodnego biedaka do grobu zabierze
Zebrali się nad jej mogiłą
Starzec modlitwę zmawia płaczliwą
Polali grób wodą święconą
Jej duszy nie ulży już boska pomoc
Dym stanął słupem i uderzył w oczy
Błysnął piorun, zawyło gdzieś w nocy
Złowrogi chichot pomiędzy drzewami
Zmora nie zniknie, strach wciąż między nami
Paznokcie wieko drą
Nie będzie umierać
Nie zniknie, powróci, przypomni o sobie
Nie będzie umierać