Nowe Szklane Domy
Kaszmirowy sweter, a ty z aparycją żula
Gadasz coś o pożyczonych furach
Troszkę opalony, mordo, aż mi schodzi skóra
Jadę se na szklane domy, gdzie spotkałem mordo czuba
Prawdziwego świra, gruba w życiorysie dziura
Mówi mi, że to 5G rozjebało całe ptactwo (smażą nas mordo)
Pokaż gdzieś skrzydlatego szczura (nie ma w Warszawie ptaków)
Musimy rozjebać to żelastwo (chipy namierzą)
Nowe szklane domy, mordo, sygnowane żabką
Wszystko karton-gipsem tu zarosło zamiast bratków
Wczute małolaty chcą tu być jak David Bratko
Wszystko jest przeszklone, jednak nie dochodzi światło
Warszawa w toksynach, nad nią szklane domy
Jemu szczęka lata jak pinballe na żetony, uh
Nie wiesz, co ukrywa ten twój narzeczony
Ufasz swojej psiapsi, lepiej nie wchodź na jej story, uh
Korpobiba na niej same klony
Krótkie boki, długa grzywa, kurwa, same Callejony, uh
Nie słuchali Kazka, z dychy walą ziomy
Ty na dachu lepiej bez, bo latają drony
Oh, czwarty dzień szpachlowanie blatu
Chłopy mają zdrowie do tematu
Ja po jednej dobie to już mocne Nosferatu
Ale robią na budowie mordo w nowym szklanym gmachu
Więc zahartowane, nieraz w pełnym słońcu na dachu
Będzie tutaj biuro korponiewolników czasu
Obok w nowym bloku u dupy mieszka raper
Mija byle ekipę to już moment pełne nachy
Choć rapuje o szmatach, to gonią go te szmaty
Choć brzmi jak ojciec chrzestny to zrobił dwa szpagaty
Na dole siedzi kasjer to przyjezdny z Armenii
Wciąż suszy ludziom głowę o fikcyjnej epidemii
Warszawa w toksynach, nad nią szklane domy
Jemu szczęka lata jak pinballe na żetony, uh
Nie wiesz, co ukrywa ten twój narzeczony
Ufasz swojej psiapsi, lepiej nie wchodź na jej story, uh
Korpobiba na niej same klony
Krótkie boki, długa grzywa, kurwa, same Callejony, uh
Nie słuchali Kazka, z dychy walą ziomy
Ty na dachu lepiej bez, bo latają drony
Warszawa w toksynach, nad nią szklane domy
Jemu szczęka lata jak pinballe na żetony, uh
Nie wiesz, co ukrywa ten twój narzeczony
Ufasz swojej psiapsi, lepiej nie wchodź na jej story, uh
Korpobiba na niej same klony
Krótkie boki, długa grzywa, kurwa, same Callejony, uh
Nie słuchali Kazka, z dychy walą ziomy
Ty na dachu lepiej bez, bo latają drony