Jej Rejon To Byl Plac Pigalle
Jej rejon to był Plac Pigalle
Pachniała tęczą tanich win
I grzechem co się w duszę wrył
Twarz miała bladą pełną żalu
Ale błękitne oczy jej
Jak dwie latarnie skrzyły się
Niebieskim światłem kładąc cień
Na Plac Pigalle przecudnym szalem
Jesteś jak sen powiedział jej
W dzielnicy tej tak mówić strach
Dziewczynom tym co w witryn blask
Chowają twarz chowają serce
Chciała mu wyznać każdy grzech
Ale on spojrzał w oczy jej
I pocałunków sypiąc deszcz
Rzekł jedno wiem jesteś mym szczęściem
Lecz jak odgonić zmory nocy
Przeszłości bieg odwrócić zły
Gdy od Barbes aż po Clichy
Ścigały ją szydercze oczy
Idąc Pigalle nie dwa nie raz
Czuła jak żar w jej sercu gasł
Więc zabrał ja na Montparnasse
By wspomnień rak duszy nie toczył
Jak w raju tam być miało jej
Ale on nagle zmienił ton
Zdziwionym wzrokiem zmierzył ją
I rzekł myślałem żeś piękniejsza
Ale gdy promień słońca padł
Na szminkę co pokrywa twarz
Blask oczu nagle zbladł i zgasł
Więc wracaj tam gdzie księżyc mieszka
Wróciła więc na Plac Pigalle
Znalazła grzechów swoich w bród
Ciemne zaułki nocy chłód
Kieliszków brzęk i dziewczyn szpaler
I tylko czasem źle jej jest
Gdy słyszy zakochanych śmiech
Z błękitnych oczu kilka łez
Spływa po jej policzkach z żalem