To ja z³odziej
Pucujesz gablotê od rana w niedzielê,
¯eby siê co tydzieñ pokazaæ w koœciele.
A wystarczy jedna nieuwa¿na chwila,
¯eby ta gablota kierowcê zmieni³a.
To ja z³odziej, to ja z³odziej
Ja pêdzê przed siebie w Twoim samochodzie.
¯ujê Twoj¹ gumê, s³ucham Twoich p³yt,
A Twoja œwiadomoœæ okreœla mój byt.
200 na godzinê, glina w radar pluje.
Ju¿ mnie nie dogoni, nawet nie próbuje.
Jak znajdê swój koniec na przydro¿nym drzewie,
Zostawiê Ci auto na parkingu w niebie.
To ja z³odziej, to ja z³odziej...
Diabe³ mi szykuje kocio³ pe³en smo³y.
Bo Ty by³eœ smutny, kiedy ja weso³y.
Przypali mi boki diabelskim palnikiem,
Bo mu te¿ zwinêli ca³kiem now¹ brykê.
To ja z³odziej, to ja z³odziej...
To ja z³odziej, to ja z³odziej
Pogi¹³em zderzaki w Twoim samochodzie.
A jak mi siê znudzi ta Twoja gablota -
Puszczê j¹ do ludzi, bêdzie po k³opotach.