Pogrzeb Na Altairze
Pogrzeb na altairze
Z1
Przy drodze gdzie stały słupy elektryczne
W bezwietrzny dzień buczą linie energetyczne
Zakopał tu kawałek skały magnetycznej
Gościu co ma zdolności parapsychiczne
Gazetę na stronie z nekrologami
Trzymał słysząc chichoty z kanalizacji
Miał bzika na punkcie latających talerzy
I sprzęt do robót ziemnych na altairze cztery
Na domiar złego w jego łbie był mentlik
Lecz wiedział w szaleństwie że las jest przeklęty
Za sprawą spojrzenia ślepej sybilli
Myśliwi w nim się także często gubili
Rf x2
Coś złеgo jest w wielkim lesiе indiańców
Miesza w głowach i kręci igłami kompasów
Zna sposób żeby ci ludzie bez śladu
Znikali na planecie mars albo saturn
Z2
Może w końcu ktoś wyłączy to coś
Bo w kościele unosi się dusząca woń
Broń wystrzeliła ostrymi strzałami
Więc błękitna czaszka się mieni kolorami
Pewien żałobnik przyzwany dzwonami
Wymieniał przewody wraz z bezpiecznikami
Czytał błogosławieństwa na pogrzebie
Pewien że nigdy już stąd nie wyjedzie
Właściwy werset znalazł na ów pogrzeb
Czując na sobie straszny ciężar spojrzeń
Przyniósł wielką śmiercionośną bazookę
I czekał pod słupem jak wybuchnie z hukiem
Hołota z miasta miała go za wariata
Lecz chciała tylko złapać złego gliniarza
W ognistym lesie czekał końca świata
Aż stara łysa małpa na gwiazdę pokazała