Fraktalove
Niczym się nie przejmujmy chodź stąd
Mam być szczery
Mówię nie lubię tych klubów w chuj w nich głośno
Przychodzą tam ludzie ja ludzi nie lubię
Ludzie często mylą to ze samotnością
Na wrocławskiej gwary gadek jesień jebie babim latem
Chmary fanek patrzą z kaptura robię se barykadę
Taki ze mnie motherfucker po ficie jak raper żaden
A bicek te jeszcze ze słoikiem daję radę sam
Na tej płycie spałaś prawie zrobię tobie zatem kawę
Death wish a nie jakieś latte byś wolała do kielicha
Zapraszam Cię na terapię róbmy jogę dżoje czytaj
Ty nic tak nie zbliża jak lot na psychodelikach łoooj
Nie wiem co tam ćpacie w bramie
Raczej się nie zaciekawię chyba to odpycha nas
Wolę kiedy piękny nas dźwięk wznieca w mojej głowie ambient
A beztroska i wszechwiedza wstrzyma mocą grzyba czas
I słuchamy papierosów po seksie paląc jointa i sącząc
Fraktalową flaszeczkę tonąc w materacu myśli
Nie znamy się kompletnie może ty mnie troszeczkę
Ale skąd masz pewność że te słowa
Mówią prawdę zupełnie Nasze spotkanie pierwsze
Daje poczuć nam się jak turyści
Zwiedzam labirynty nowej głowy
Czy będzie z tego coś jeszcze czy już nigdy
Nawet nie myślę co jak nie podołam
Umysł mi tańczy a parkiet w kolorach
Po lolach niezły całkiem ze mnie tancerz
Dziś umrę lecz czegoś najpierw dokonam
Konanie ciekawa strasznie to rola
Czas nam ucieka i śpiewa nas ne dogonyat czysto
Nie wiem nie znam się
Gubisz się w odlotach coś tam majaczysz o prawdzie o bogu
Ja ciebie rozumiem kociak im trzeba tego dozować po trochu
Jak chcesz ich wyrwać z nałogu tyrania dla kogoś za grosz do grobu
Sama nie byłaś gotowa do kroku wtedy zjawiłem się ja
Od roku nie da się tego od tak odroczyć
Po mroku wierzysz że zawsze wyjdzie światła wiązka po nocy
Ty rzucaj to co cie blokuje łapiesz jak dreamcatcher
Z nas idiotów a z żyć skecze robią Rzucam koła tonącym
Widzę fajne figury robię trójkąty jestem z trójkątów
Wiedz że chcę mądrych nie chcę zazdrosnych
Świat jest ciut gorzki a ja chcę na słodko
Wieją wichury to ja zostanę w domku
Poczytam książki czy kumpelki wpadną
Chcemy na słodko nie skanduj gorzko trzy kubeczki z kroplą
Chcemy na kwaśno polatać chodźmy
I słuchamy papierosów po seksie paląc jointa i sącząc
Fraktalową flaszeczkę tonąc w materacu myśli
Nie znamy się kompletnie może ja was mnie troszeczkę
Ale skąd masz pewność że instynkty
Wskażą prawdę bezbłędnie
Nasze spotkania częste
Dają poczuć nam się jak nudyści
Zwiedzam labirynty znanych ciał
Czy będzie z tego coś jeszcze
Oby nigdy
Chyba że bez krzywdy