Astarot
Zbuduję sobie pałac
Gdzieś poza horyzontem
Będę tylko ja talia kart
W moim magicznym kącie
Próba kontroli tego czego się nie da
Nas jednoczy
Ale cokolwiek chciałbyś zrobić
Tylko nie patrz im w oczy
Raz poznałem prawdziwy strach
Ten moment we mnie tkwi
Fantasmagoria chwilą
A my mamy to we krwi
Lepiej być ostrożnym niż żałować
Ciągle na tym polegałem
Nienawidzę tego mówić
Ale przecież ostrzegałem
Nie wiem gdzie mam iść
A przecież kurwa miałem misję
Tylko ja na tej planecie wiem dokąd prowadzi wyjście
Czas nie jest po naszej stronie
Tego nie da się nie poznać
Wyjebane jak się skończy i to nie zależy od nas
Wchodząc tam bez odwrotu już mijając cele z planem
Zachowałem karty dane mi ułożone w testament
Pani czasu nie jest straszna mi, bo ona dobrze wie
Że ja wcale umrzeć nie chce tylko żeby czas mi skończył się
Czuję oddech na karku, jest tak zimny ze mam ciary
Ciągle jakas postac goni mnie, zmieszany pot z atary
Presja dumą którą nosze, jestem niezły w te klocki
Lubię zapach no i dotyk negatywnych emocji
Miałbym mniej do powiedzenia gdybym radził sobie lepiej
Przez to noszę brzemię prawdy i sprowadzam z drogi ślepej
Która nigdzie nie prowadzi Cię, więc zapraszam na tripa
ASA przewodnikiem życia, przekonasz się na wynikasz
A różnica między nami wciąż wynika ze zjawiska
Tego czym się urodziłeś i ze wczesnego dzieciństwa
Od boiska po ogniska, tam gdzie meta jest tragiczna
Bo najciemniej pod latarnią, garda raz bo trzeba wytrwać
Noc szarańczy jest tak bliska
Kocham podziwiać zjawiska
W stylu pizdo masz to wszystko
Tą depresją nam kit wciskasz
Pytasz czy świat mnie usłyszy
Licznik kończy się na stu
Ja tak kocham być w podziemiu
Że sam kopie sobie grób